STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

poniedziałek, 5 września 2016

Żywot świętego Wawrzyńca Justiniani, patriarchy

(żył około roku Pańskiego 1455)

   Wawrzyniec urodził się w roku 1381 w Wenecji, z rodziców wysokiego rodu. Starannie wychowany przez matkę, od pierwszych lat okazywał niezwykłą dojrzałość umysłu i wielkie umiłowanie pobożności. Matka, widząc w jego postępowaniu ukrytą dumę i ambicję, zachęcała go do pokory. Wawrzyniec pocieszał ją, mówiąc: "Nie lękaj się, kochana mamo, ja jedną tylko mam ambicję, tj. pragnę zostać sługą Bożym". Wkrótce nadeszły dni próby i pokusy: miał iść w świat i poznać szkołę życia. Nęcił go blask wielkiego świata, dostojność rodziny, z której pochodził, bogactwa i dostatki, sława przodków, powaby ziemskich rozrywek, uwielbienie ludu, ale w jego sercu odzywał się głos: "Unikaj świata! Świat kłamie, a jego obietnice to marność".

Tę walkę duszy tak sam opisuje: "Idąc za przykładem innych paniczów, szukałem uspokojenia w rozrywkach światowych, i nie znalazłem go. Wtem ukazała mi się Dziewica jaśniejsza nad słońce, której nie znałem, a która odezwała się do mnie: "Po cóż się trudzisz i szukasz spokoju w tym świecie i w jego rozkoszach? Znajdziesz go tylko u Mnie". Gdy ją zapytałem o nazwisko i stan, odpowiedziała: "Jestem Mądrością Bożą i stałam się człowiekiem dla zbawienia ludzkiego". "Gdy się zgodziłem na to, co chciała, złożyła pocałunek na mym czole i znikła".


Zdziwiony tym widzeniem Wawrzyniec zasięgnął rady swego wuja Maryna, pobożnego kapłana ze zgromadzenia kanoników regularnych i wyjawił mu życzenie wstąpienia do tego zakonu. Mąż ten, uwzględniając jego lata i krewkość młodzieńczą, radził mu, aby na razie podjął próbę i nie zmieniając w niczym ani odzieży, ani sposobu życia, zaczął się ćwiczyć w cnocie umartwienia. Wawrzyniec posłuchał tej rady i zaczął sypiać na gołych deskach lub na podłodze, pościć i modlić się. Dowiedziawszy się o tym matka, radziła mu pojąć żonę. Święty tak opisuje walkę, która się wówczas rozegrała w jego duszy: "Z jednej strony czekały mnie zaszczyty, dostatki, życie w świetnym towarzystwie, rozkosze życia rodzinnego, z drugiej stanęła mi przed oczyma samotność, posty, ubóstwo. Zapytałem samego siebie: "Co poczniesz, Wawrzyńcze? Czy odważysz się to uczynić, a tamtym wzgardzić?". Strach ogarnął duszę moją, ukląkłem przed krucyfiksem i westchnąłem: "O Boże, Tyś nadzieją moją, a krzyż Twój jedyną mą ucieczką". Postanowiłem opuścić matkę, rodzeństwo, świat i jego rozkosze i wstąpić do stanu duchownego". Za zgodą wuja przywdział suknię kanoników regularnych.

Mimo młodości i delikatnego zdrowia zachowywał jak najściślej wszystkie przepisy reguły zakonnej: pościł, biczował się, czuwał i milczał tak surowo, że przełożeni musieli mu nakazać umiarkowanie. Murów klasztornych nie opuszczał nigdy, chyba za jałmużną. Szlachcic i wielki pan dawniej, teraz obchodził najludniejsze ulice z worem na plecach, prosząc o chleb, wystawiając się na szyderstwo, urągowisko i pogardę motłochu. Przybywszy do domu ojca, prosił o jałmużnę tak, jak gdzie indziej, ale nigdy nie wchodził do domu, lecz stawał w bramie, jak człowiek nieznany. Raz tylko wszedł do domu rodziców, gdy matka śmiertelnie zachorowała, aby pocieszyć umierającą. Wyświęcony na kapłana, co dzień odprawiał Mszę św. z jak największym namaszczeniem, rzadko bez łez w oczach, najczęściej w zachwyceniu. Gdy go zmuszono do przyjęcia urzędu przeora, pełnił te obowiązki z sumiennością troskliwej matki. Pewnego razu zdarzyło się, że jeden z braci zakonnych publicznie na kapitule zarzucił mu przestąpienie którejś z reguł zakonnych. Wawrzyniec mógł się był łatwo uniewinnić, ale po krótkim namyśle wystąpił na środek sali, ukląkł i ze złożonymi rękoma prosił o przebaczenie. Ta pokora tak mocno wzruszyła oskarżyciela, że ukląkłszy przed Świętym, poświadczył jego niewinność i przyznał się do kłamstwa.

Mądrość i cnoty jego cenił zakon tak wysoko, że go wybrał na generała. Obowiązki pełnił sumiennie i ściśle, a przy tym zaprowadził tak znaczne ulepszenia, że po klasztorach zakwitło nowe życie, a jego uważano za drugiego założyciela zakonu. Im troskliwiej unikał zaszczytów kościelnych, tym więcej jaśniały jego wysokie zdolności i zalety, a sława ich rozeszła się tak szeroko, że papież Eugeniusz IV mianował go w roku 1433 biskupem weneckim, mimo że Wawrzyniec i bracia zakonni pokornie prosili, aby go zostawiono w klasztorze.

Wawrzyniec tajemnie udał się do Wenecji, aby uniknąć uroczystego przyjęcia, i całą noc prosił Boga w kościele o błogosławieństwo dla siebie i swojej trzody. W pałacu biskupim zachował ubóstwo klasztorne. Gdy mu wspomniano, że przecież winien pewne względy swemu wysokiemu pochodzeniu i godności, a wreszcie rzeczypospolitej weneckiej, odpowiedział: "Ozdobą biskupa jest ubóstwo. Rodzina moja, tj. ubodzy, których winienem żywić, jest tak liczna, że nie pozostaje mi nic na wspaniałe występy". Dobroczynność jego była niezmierna, a bardzo mądra: Nie lubił dawać pieniędzy, chętnie natomiast udzielał biednym żywności, którą z wielką delikatnością rozsyłał przez pobożne panie.

Jeden z jego krewnych, człowiek zamożny, prosił go, aby się przyczynił do wyposażenia i jego córki, idącej za mąż. "Mój kochany - odrzekł Wawrzyniec - jeśli ci dam mało, niewiele ci pomogę. Jeśli wiele, okradnę ubogich, albowiem dochody Kościoła są dla ubogich, nie na wyprawę narzeczonej".

Z wielką ofiarnością i roztropnością starał się również Wawrzyniec o chwałę Bożą i zbawienie wiernych. Tępił nadużycia, ulepszył porządek i okazałość nabożeństwa, pobudował wiele nowych kościołów, założył piętnaście klasztorów i kilka zakładów dla osób podupadłych moralnie. Śmiało i ostro zganił też w liście pasterskim niezmierny zbytek w ubiorach niewieścich. Wszczęło się z tego wielkie zamieszanie między paniami, a kilku senatorów nie wahało się żalić przed dożą, że księża wtrącają się do spraw, które ich nie dotyczą. Doża, człowiek zapalczywy, wezwał Wawrzyńca do siebie i zgromił go gwałtownymi słowami. Wawrzyniec, zamiast się oburzyć, zaczął się tłumaczyć tak łagodnie i przekonywająco, że doża zawołał ze łzami w oczach: "Czcigodny biskupie, pełnij obowiązki twego urzędu!".

Świadectwem głębokiego wykształcenia Wawrzyńca są jego pisma. Wysokie wykształcenie połączone z pokorą pozwalało mu oddawać znakomite przysługi nie tylko ludowi i znamienitym rodzinom, ale także rzeczypospolitej weneckiej. Namiestnicy Chrystusa w Rzymie uznawali jego zasługi. Eugeniusz IV nazwał go ozdobą biskupów, a Mikołaj V wyniósł go na godność patriarchy.

Wyczerpały się wreszcie siły świętego pasterza, on jednak w niczym nie zmienił surowości postu i umartwień ciała. Gdy go zaczęła trapić gorączka, chciano go przenieść na łoże, ale oparł się temu, mówiąc: "Cóż to, na puchu mam leżeć? To dla książąt, nie dla mnie. Zbawiciel nasz umarł na krzyżu drewnianym". Gdy mu krewni w chorobie przynosili różne przysmaki, wzdychał na ten zbytek. "Wszystko to dla mnie! - wołał. - Czymże ja jestem? Schowajcie to raczej dla biednych i chorych!". Nadeszła nareszcie ostatnia godzina. Pokrzepiony chlebem żywota, czule pożegnał się z otoczeniem, pobłogosławił diecezjan i oddał Bogu ducha dnia 8 stycznia 1455 r. Ciało jego wcale się nie psuło, członki były giętkie, rumieniec krasił lica i usta, i woń miła rozchodziła się po komnacie, a niezliczone tłumy ludu schodziły się do pałacu, przysłuchując się śpiewom duchów niewidzialnych. Papież Klemens VII zaliczył go do Błogosławionych w roku 1524, a Aleksander III w roku 1690 do Świętych.

Nauka moralna


Podajemy tutaj złote myśli świętego Wawrzyńca o pokorze: "Modlitwa zmienia człowieka. Czyny człowieka mówią w ostatniej chwili do umierającego: Jesteśmy dziećmi twymi, pozostaniemy przy tobie i pójdziemy z tobą przed sąd. Najniebezpieczniejszą z pokus jest nieświadomość, że jesteśmy wystawieni na pokusę. I najlepsze mięso gnije, jeśli nie jest nasolone. Bez soli pokuszenia i najpiękniejsza dusza wystawiona jest na zgubę. Skutek cierpliwości jest ten, że nieprzyjaciel za nią koszta ponosi. Jeśli szatan cię nagabywa, jeśli wszyscy ludzie ci dokuczają, jeśli smutek cię trapi, jeśli utrapienia cię dręczą, a rozpacz nie daje spokoju, wymów najsłodsze imię Jezus. Wonności wtedy dopiero wydają zapach, gdy się żarzą, tak też i cała wartość cnót naszych okazuje się dopiero w probierczym ogniu utrapień i smutków. Wielu prostodusznych i pokornych wchodzi do Królestwa niebieskiego, ale dumni mędrkowie, choćby posiedli wszystkie wiadomości, nie wezmą udziału w biesiadzie niebieskiej. Ich cierpienia będą tym dotkliwsze, im gorzej korzystali z darów Boskich. Ile występków ciąży na duszy, tyle też wyciśnionych na niej oznak hańby. Jeśli śmierci ciała tak starannie unikamy, tak że każdy się jej strzeże, o ileż bardziej powinniśmy się obawiać śmierci wiekuistej! Jeśli rozum nakazuje unikać przemijających bólów, jak starannie powinniśmy strzec się udręczeń, które nie mają końca".

Modlitwa


Spraw łaskawie, prosimy, Wszechmogący Boże, abyśmy obchodząc uroczystą pamiątkę świętego Wawrzyńca, Wyznawcy Twojego i biskupa, w pobożności postęp uczynili i zbawienia dostąpili. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.