STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

środa, 7 grudnia 2016

Żywot świętego Ambrożego, arcybiskupa i Doktora Kościoła

(żył około roku Pańskiego 397)


Święty Ambroży urodził się w Trewirze w roku 340. Ojciec jego był namiestnikiem, zawiadującym wielką częścią Włoch, Hiszpanią, Francją i Niemcami. Gdy umarł przedwcześnie, matka udała się do Rzymu, skąd była rodem, i poświęciła się całkowicie wychowaniu trojga dzieci. Ambroży był z nich najmłodszym i odznaczał się nadzwyczajnymi zdolnościami i niewymowną słodyczą charakteru. Już jako młody uczeń zasłynął z głębokiej nauki, porywającej wymowy i wielkiego talentu poetyckiego. Jako adwokat miał w trybunałach rzymskich tak wielkie powodzenie, że po kilku latach mianowano go namiestnikiem Górnych Włoch i przeznaczono mu na rezydencję Mediolan. 

Gdy po śmierci biskupa Auksencjusza duchowieństwo wraz z ludem przystąpiło do wyboru następcy, powstały między arianami a katolikami zawzięte spory, grożące rozlewem krwi. Usłyszawszy o tym, pobiegł Ambroży do zgromadzonych wyborców i tak dobrotliwie zachęcał ich do porządku i zgody, że wszystkich rozrzewnił. Nagle odezwało się jakieś dziecko: "Ambroży biskupem!". Zgromadzeni spojrzeli po sobie ze zdumieniem, spory przycichły, a po chwili odezwał się jednomyślny okrzyk katolików i arian: "Tak jest, Ambroży będzie naszym biskupem!", ale namiestnik uciekł z kościoła, wzbraniając się przyjąć ofiarowaną godność. Gdy noc zapadła, uciekł do Pawii. Szedł przez całą noc, ale gdy świtać poczęło, stanął ku swemu wielkiemu zdumieniu przed bramą Mediolanu, gdzie pochwycony został przez lud i zaprowadzony do namiestnikowskiego pałacu. Stamtąd już go nie wypuszczono, dopóki cesarz Walentynian nie zatwierdził jego wyboru na biskupa. 


Ambroży przyjął tedy chrzest święty, otrzymał święcenia duchowne i konsekrowany został na biskupa dnia 7 grudnia roku 374. Natychmiast oddał znaczny swój majątek na ubogich i kościoły, zaprowadził w swym pałacu jak najskromniejsze życie i pościł co dzień aż do wieczora, wyjąwszy soboty i niedziele. Gdy mu ze względu na zdrowie odradzano tak surowe posty, odpowiedział z uśmiechem: "Z obżarstwa już niejeden poszedł w ziemię, z postu nikt jeszcze!". Niestrudzenie pracował dla dobra diecezji i powierzonych sobie owieczek, a noc poświęcał modlitwie, sypiając tylko kilka godzin. Co niedzielę głosił kazania tak wymowne i przekonywujące, że nawet światowo usposobieni ludzie z największą uwagą ich słuchali. Nade wszystko zalecał dziewictwo i czynił to z taką gorliwością, że wiele matek wstrzymywało córki od słuchania jego kazań, obawiając się, aby nie nabrały wstrętu do małżeństwa i nie ślubowały dozgonnego panieństwa. Pokoje jego były dla każdego otwarte; ktokolwiek potrzebował pociechy, rady lub pomocy, śmiało do niego przychodził, niezapowiadany przez służącego. Mimo niesłychanego nawału pracy znalazł tyle czasu, że napisał kilkanaście dzieł naukowych, mających po dziś dzień wielką wartość. 

W roku 377 pustoszyli Goci Trację i Ilirię i sprzedawali ludzi tamtejszych w niewolę. Ambroży zachęcał biskupów i świeckich, aby wykupywali tych biedaków. Sam przyświecał im dobrym przykładem, łożąc na wykup ostatni grosz, topiąc aparaty kościelne i wybijając z nich pieniądze, aby ocalić dusze jeńców. Wskazując na znaczną ilość wykupionych, mawiał z radością: "Oto prawdziwe złoto, mające wartość niezmienną, oto złoto Chrystusowe, które oswobadza od śmierci!".

Cesarzowa Justyna, matka cesarza Walentyniana II, zawzięta arianka, nienawidziła wielkiego Ambrożego i używała pieniędzy, kłamstwa i intryg, aby go pozbawić znaczenia u wiernych, ale wszelkie jej usiłowania były bezskuteczne. W końcu namówiła syna, aby się stanowczo domagał wydania jednego z kościołów katolickich dla arian. Święty Ambroży odpowiedział: "Świeckie pałace należą do ciebie, cesarzu, i ty jeden nimi rozporządzać możesz. Kościoły jednakże są przybytkami Bożymi, do których nie masz prawa. Jeśli mimo to zapominasz, że jesteś monarchą katolickim, nie zapomnę ja, że jestem biskupem tego wyznania. Nie zdradzę owczarni Chrystusowej i nie wydam kościoła Bożego fałszerzom wiary. Jeśli chcesz mego majątku, zabierz go; jeśli żądasz mego życia, jest w twojej ręce, ale umrę u stóp ołtarza, w obliczu powierzonej mi trzody". Nadaremnie kazał cesarz otoczyć kościół żołdactwem, gdyż wierny lud pilnował przez kilka dni swego pasterza. W końcu cofnął cesarz straż, obawiając się rewolucji, ale cesarzowa matka nie wstydziła się nająć skrytobójców, którzy mieli pozbawić życia świątobliwego biskupa, jednakże Bóg zniweczył jej występne zamysły.

Walentyniana II zrzucił potem z tronu jego wódz Maksym, ale cesarz wschodni Teodozjusz Wielki pobił Maksyma na głowę, osadził Walentyniana na tronie i pozostał we Włoszech trzy lata. Gdy pewnego razu chciał zasiąść w prezbiterium kościoła mediolańskiego, jak to zwykł był czynić w Konstantynopolu, Ambroży nie dopuścił do tego i kazał mu zająć miejsce między ludem, mówiąc: "Purpura jest oznaką cesarza, nie kapłana". Odtąd nawet i w Konstantynopolu nie cisnął się Teodozjusz między duchowieństwo, lecz stał między ludem. Gdy go patriarcha Nektariusz prosił, aby zasiadł w prezbiterium, odpowiedział cesarz: "Za późno poznałem, jaka zachodzi różnica między biskupem a cesarzem. Zawsze otoczony pochlebcami, teraz dopiero poznałem męża, który śmiał mi otwarcie powiedzieć prawdę. Jednego tylko znam, co godzien być biskupem, a jest nim Ambroży". 

W roku 390 zamordowało pospólstwo w Tessalonice namiestnika cesarskiego. Teodozjusz za karę chciał wyciąć w pień wszystkich mieszczan, Ambroży wymógł jednak na nim, że tylko winnych miała spotkać zasłużona kara. Mimo to cesarz nie dotrzymał danego słowa i nakazał ogólną rzeź. Ambroży polecił wówczas Teodozjuszowi czynić jawną pokutę i obłożył go klątwą kościelną. Gdy Teodozjusz mimo to poważył się przyjść do kościoła, Ambroży zagrodził mu drogę pastorałem i rzekł poważnie: "Zdaje się, że i teraz, gdyś z gniewu ochłonął, nie uznajesz ogromu swej winy. Wysokie dostojeństwo, jakie piastujesz, nie daje ci poznać wielkości grzechu, jakiego się dopuściłeś. Spojrzyj na ziemię, z której wyszliśmy i do której powrócimy. Niechaj cię blask purpury nie czyni ślepym na ułomność ciała nią pokrytego. Jeden jest Panem i Królem nas wszystkich, Bóg, stwórca świata. Czy ośmielisz się dłonie splugawione krwią złożyć do modlitwy? Czy poważysz się przyjąć Ciało Pańskie do ust, z których wyszedł rozkaz okropnej rzezi?". Cesarz chciał się tłumaczyć przykładem Dawida, który także ciężko zgrzeszył, ale Ambroży odparł: "Jeśli naśladowałeś Dawida w grzechu, naśladujże go i w pokucie". 

Zamilkł Teodozjusz, pokutował przez osiem miesięcy, ukazał się w szacie żałobnej we drzwiach kościelnych, wyznał publicznie swoją winę, jak tego wymagały przepisy kościelne i ze łzami prosił Boga o przebaczenie. Wszyscy zgromadzeni wybuchnęli głośnym płaczem, widząc szczerość jego żalu, Ambroży zaś udzielił mu rozgrzeszenia pod warunkiem, aby ogłosił prawo, mocą którego wyroki cesarskie miały na przyszłość być wykonywane dopiero po miesiącu, i to po ponownym zatwierdzeniu. Prawem tym chciał zapobiec nadużyciom, pochodzącym ze zbytecznego pośpiechu. Odtąd okazywał mu Teodozjusz jak najgłębszy szacunek, w chwili zgonu przyjął ostatnie sakramenta święte z jego rąk, dał synom stosowne przestrogi i rzekł do Ambrożego: "Prawdy, których mnie nauczyłeś i których się starałem przestrzegać, winieneś wpoić teraz w moją rodzinę i utwierdzić w nich synów moich Honoriusza i Arkadiusza!". To powiedziawszy, skonał na ramionach Ambrożego. 

Gdy na Ambrożego przyszła chwila zgonu, Stylichon, zawiadujący zachodnim cesarstwem, zawołał: "Jeśli ten wielki mąż umrze, Włochy zginą". Cały lud błagał na klęczkach Boga o życie ukochanego pasterza, a najznamienitsi dostojnicy zaklinali świętego biskupa, aby prosił Pana nad pany o przedłużenie swego żywota. Ambroży odpowiedział: "Żyłem tak między wami, że nie potrzebowałbym się wstydzić żyć jeszcze dłużej w waszym gronie, ale nie obawiam się śmierci, bo mamy dobrego Pana". Gdy Basjan, biskup diecezji Lodi, modlił się razem z chorym, ujrzał Jezusa przy jego łożu, udzielającego mu pociechy, a święty Honorat, nie odstępujący umierającego, zdrzemnąwszy się cokolwiek, usłyszał nagle głos: "Wstańże i pośpiesz się, gdyż teraz odchodzi". Ocknąwszy się ze snu, dał Komunię św. Ambrożemu, który przyjął ją ze złożonymi rękoma i wkrótce potem wyzionął ducha, dnia 4 kwietnia roku 397, licząc lat 57. Wschód i zachód długo nie mógł przeboleć straty tego wielkiego księcia Kościoła, który za życia i po śmierci słynął z rozlicznych cudów. 

Ambroży jest drugim pomiędzy czterema wielkimi Doktorami Kościoła zachodniego i najwznioślejszym twórcą hymnów kościelnych. Święte jego pienia odzywają się po dziś dzień w czasie nabożeństwa i należą do modłów odprawianych przez kapłanów. 

Nauka moralna

 

Podajemy tu kilka myśli św. Ambrożego, tchnących jak najwyższą mądrością. Powinny one stanowić nieoceniony skarb dla każdego chrześcijanina-katolika: 

Nie dziw, że człowiek grzeszy, ale na naganę zasługuje ten, kto nie uznaje swych grzechów i nie upokarza się przed Bogiem. 

Łatwiej znajdziesz takich, co zachowali niewinność, aniżeli takich, co odpokutowali swe grzechy. 

Nie ma nic wznioślejszego, jak służyć Bogu. 

Jeśli sam się oskarżysz, nie potrzebujesz się lękać oskarżyciela. 

Krzyżujemy swe ciało, gdy stłumiamy i zwalczamy jego pożądliwości. 

Nic nie wyjednywa nam bardziej przychylności ludzkiej, jak miłosierdzie i uprzejma łagodność. 

Niczego nie powinniśmy się więcej uczyć, jak milczenia, a to dlatego, abyśmy się dobrze i należycie uczyli. 

Prawdziwa siła człowieka polega na tym, aby umiał zapanować sam nad sobą, powściągał swój gniew i nie dawał folgi swym żądzom. 

Człowiekiem jesteś, a jako człowiek wystawiony jesteś na pokusy, pokonywaj je przeto. 

Modlitwa

 

Boże, któryś lud Twój świętym Ambrożym, wielkim sługą Twoim obdarzył, spraw łaskawie, prosimy, abyśmy tego, który był nam mistrzem życia duchownego na ziemi, zasłużyli sobie mieć przyczyńcą w Niebie. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

Św. Ambroży, arcybiskup i Doktor Kościoła
Urodzony dla świata 340 roku
Urodzony dla nieba 4.04.397 roku
wspomnienie 7 grudnia

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.